Spotkanie Premiera z Szefem Google: Kuluary, Niedomówienia i Pytania Bez Odpowiedzi
Fot. Ojej! Wyniki się szybko zmieniają, więc ich nie ma! Przykład jawnej i bezczelnej cenzury firmy Aphabet/ Google w sprawie wykorzystywania dzieci
Spotkanie premiera Donalda Tuska z Sundarem Pichaiem, CEO Google i Alphabet, miało rzekomo dotyczyć "dopinania interesów". Tak brzmiała oficjalna narracja, którą podano do wiadomości publicznej. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Na miejscu nie padły żadne konkrety dotyczące kluczowych inwestycji w Polsce. Zamiast tego, Pichai obiecał jedynie 5 mln dolarów na szkolenia cyfrowe dla miliona Polaków – kwotę, która w praktyce oznacza... pięć dolarów na osobę. Jak się okazało, tematów rozmowy było znacznie więcej, a część z nich budzi poważne kontrowersje.
Kto naprawdę przyjechał do Polski i po co?
Każdy, kto śledzi działalność korporacji Google i Alphabet, wie, że nie jest to typowa firma technologiczna. Od lat mówi się o jej ścisłych powiązaniach z amerykańskim wojskiem i agencjami wywiadowczymi. W książkach takich jak The Master Switch Tima Wu czy Surveillance Valley Yasha Levine’a opisywane są mechanizmy, dzięki którym Google stało się globalnym narzędziem kontroli informacji. Sundar Pichai jest więc nie tylko prezesem wielkiej korporacji, ale także superszpiegiem, reprezentantem potężnej machiny inwigilacyjnej.
Dlaczego więc premier Tusk spotkał się z człowiekiem, który w praktyce zarządza światowym rynkiem informacji, cenzury i danych? Czy prawdziwym celem wizyty były inwestycje w Polsce, czy raczej polityczne i gospodarcze naciski na rząd? Wiele wskazuje na to, że opinia publiczna nie poznała prawdziwego powodu przyjazdu szefa Google.
Szkolenia za pięć dolarów? Żałosna oferta czy przykrywka?
Zapowiedź Google o przekazaniu 5 mln dolarów na szkolenia cyfrowe dla miliona Polaków została przyjęta z dużym rozczarowaniem. Dziennikarka Sylwia Czubkowska nazwała to "cyfrowym kolonializmem", wskazując, że Google traktuje Polskę jak tani rynek zbytu, a nie miejsce strategicznych inwestycji. Z kolei w Nigerii firma zobowiązała się do inwestycji rzędu 2,8 miliarda dolarów.
Eksperci zgodnie twierdzą, że prezes jednej z największych korporacji na świecie nie przyleciał do Polski po to, by podpisywać umowę na 5 mln dolarów. Czego więc naprawdę chciał? Minister finansów Andrzej Domański zasugerował na platformie X (dawniej Twitter), że rozmowy dotyczyły znacznie poważniejszych kwestii.
Google jako zagrożenie dla polskiej suwerenności technologicznej
Prof. Tomasz Trzciński z Politechniki Warszawskiej ostrzegał już wcześniej przed całkowitym uzależnieniem od amerykańskich gigantów technologicznych, które skutecznie blokują rozwój narodowych innowacji. Tymczasem spotkanie z Pichaiem odbyło się bez konsultacji ze środowiskiem naukowym, niezależnymi ekspertami czy przedstawicielami polskich firm technologicznych.
Zamiast dążyć do ochrony polskiej przestrzeni cyfrowej i gospodarki opartej na wiedzy, rząd zdaje się klękać przed Big Techami, oddając im kluczowe sektory. Tak było z Facebookiem, który poprzez swoje algorytmy skutecznie zarządza polskim rynkiem informacji, i tak może być z Google, który poprzez Chmurę Krajową uzyska kluczową rolę w strategicznych procesach cyfryzacji.
Ukryta agenda? Inwigilacja, cenzura, dominacja
W kontekście tej wizyty warto przypomnieć, że Google od lat oskarżany jest o szeroką inwigilację użytkowników i cenzurę treści. Platforma działa w ścisłej współpracy z rządami i służbami specjalnymi, usuwając niewygodne informacje, promując określone narracje i manipulując wynikami wyszukiwania. Czy Donald Tusk w rozmowie z Sundarem Pichaiem omawiał przyszłość kontroli nad przestrzenią informacyjną w Polsce?
Zastanawiające jest, dlaczego rząd zgodził się na rozmowy z człowiekiem stojącym na czele korporacji, która od lat wykorzystuje treści polskich wydawców bez uczciwej rekompensaty. Google od dawna traktuje wydawców jak darmową siłę roboczą, a negocjacje na temat opłat za treści dziennikarskie pozostają w martwym punkcie.
Podsumowanie: co naprawdę wydarzyło się w KPRM?
Z oficjalnych komunikatów wynika, że spotkanie było sukcesem, ale rzeczywistość jest inna. 5 mln dolarów na szkolenia to suma, którą można traktować jako kpinę. Większe inwestycje Google przeprowadza w krajach takich jak Nigeria czy Indie, podczas gdy Polska traktowana jest jako łatwy rynek konsumencki.
Nie wiemy, jakie były rzeczywiste tematy rozmów, ale warto pamiętać, że Google to nie tylko firma technologiczna, ale także potężne narzędzie kontroli i inwigilacji. Jeśli polski rząd nie wyciągnie z tego wniosków i nie zacznie twardo negocjować, Polska może stać się kolejną ofiarą cyfrowego kolonializmu, gdzie innowacje, dane i informacje będą kontrolowane przez globalne korporacje.
Czy Premier Donald Tusk został zmanipulowany? Czy spotkanie miało ukryty cel? Jedno jest pewne – opinia publiczna nie poznała całej prawdy o tej wizycie.
opr.SztInt wg https://press.pl/tresc/85916,szef-google-zaproponowal-polsce-5-mln-dol_-na-szkolenia_-_cyfrowy-kolonializm_
Komentarze
Prześlij komentarz