Media samorządowe: Patologie i ich wpływ na rynek medialny w Polsce

Polski rynek medialny, zwłaszcza na poziomie lokalnym, zmaga się z problemem, jakim są media samorządowe, często nazywane "samorządówkami". Ich działalność, finansowana z pieniędzy publicznych, rodzi szereg patologii, które zakłócają równowagę konkurencyjną na rynku medialnym i budują wizerunek prasy jako organu rządowego.


Idealizowana rzeczywistość samorządowa

W miastach, gdzie działają "samorządówki", rzeczywistość maluje się w wyjątkowo pozytywnych barwach. Jak podkreśla Andrzej Andrysiak, wydawca "Gazety Radomszczańskiej", narracja tych mediów jest podporządkowana budowaniu wizerunku lokalnej władzy:

"Drogi się budują, kwiatki kwitną, prezydent jest doskonały".

Zamiast niezależnych analiz i krytyki, mieszkańcy otrzymują obraz wyidealizowanego zarządzania, w którym brakuje miejsca na trudne pytania i rozliczanie władzy. Tego rodzaju praktyki prowadzą do upolitycznienia przestrzeni informacyjnej, w której prawda i rzetelność dziennikarska schodzą na dalszy plan.


Dominacja mediów samorządowych

Według danych Biblioteki Narodowej, w 2023 roku liczba mediów samorządowych (815) przewyższała liczbę niezależnych gazet lokalnych (615). Taki stan rzeczy nie tylko zagraża wolności prasy, ale także wypacza zasady wolnej konkurencji. Media samorządowe działają na rynku na uprzywilejowanej pozycji:

  • Są finansowane z budżetów miast i gmin,
  • Mogą publikować treści reklamowe, często promując lokalne instytucje i firmy,
  • Nie muszą obawiać się o rentowność ani reakcję czytelników.

Jak zauważa Daniel Długosz z "Nowej Gazety Trzebnickiej":

"Z samorządowymi mediami jest tak, jakby burmistrz prowadził zakład fryzjerski i oferował usługi dla mieszkańców za darmo".


Wpływ na niezależnych wydawców

Niezależni wydawcy, których funkcjonowanie opiera się na wpływach z reklam i sprzedaży, nie są w stanie konkurować z "samorządówkami". W efekcie ich głos jest marginalizowany, a pluralizm medialny – kluczowy dla demokracji – staje się fikcją. Wielu lokalnych wydawców zamyka swoje gazety, co jeszcze bardziej ogranicza dostęp mieszkańców do niezależnych informacji.


Reakcja na projekt nowej ustawy medialnej

Rząd pracuje nad ustawą medialną, która zakłada ograniczenie działalności mediów samorządowych do sześciu biuletynów informacyjnych rocznie, pozbawionych reklam i treści propagandowych. Pomysł spotkał się z oporem samorządowców, którzy argumentują, że jest to "pogwałcenie prawa do promowania miasta i informowania mieszkańców".

Jednak krytycy, jak Agnieszka Szymkiewicz ze Swidnica24.pl, widzą w tym raczej próbę obrony przywilejów:

"To trochę tak, jakby mafia próbowała się usadzić".


Przykład Orlenowskich mediów

Sytuację zaostrza fakt, że rynek lokalny został dodatkowo zdominowany przez tzw. media orlenowskie (Polska Press), które w ostatnich latach straciły niezależność redakcyjną, stając się tubą propagandową władzy centralnej. Powstało niezdrowe połączenie: media samorządowe wspierają lokalne władze, a media Polska Press – władze centralne.


Potrzeba zmian

Jeśli nowa ustawa medialna zostanie przyjęta, może przynieść poprawę sytuacji, wprowadzając jasne granice między informowaniem a propagandą. Jednak kluczowym wyzwaniem będzie egzekwowanie tych zapisów i stworzenie przestrzeni dla rozwoju niezależnych mediów lokalnych.

Ograniczenie działalności "samorządówek" to krok w stronę przywrócenia równowagi na rynku medialnym i odbudowy zaufania mieszkańców do lokalnych mediów. Jak zauważa Andrysiak:

"Władza potrzebuje kontroli, a nie pochwał za publiczne pieniądze".


Podsumowanie

Media samorządowe w obecnym kształcie wypaczają rynek medialny w Polsce, budując obraz władzy pozbawionej krytyki i zakłamując rzeczywistość. Ograniczenie ich działalności i wspieranie niezależnych wydawców to klucz do przywrócenia pluralizmu i prawdziwej demokracji informacyjnej na poziomie lokalnym.

wg njuslettera Gaz. Wyborczej z dn. 7 stycznia 2025. r.

Komentarze

Popularne posty